SZKOLNY MARSZ HISTORYCZNO – KRAJOZNAWCZY
20 i 21 października już trzeci raz klasy IV –VI wzięły udział w szkolnym marszu historyczno–krajoznawczym.
Tym razem odkrywaliśmy warte zatrzymania się zakątki Chorzowa Miasta – Centrum.
Czterogodzinny spacer w sprzyjającej aurze z listami zadań do wykonania i przewodnikami w osobach uczniów, zaowocował rumieńcami, poprawą kondycji, ale przede wszystkim wzrostem wiedzy o nas samych i naszym mieście.
Nie jest już dla nas tajemnicą, że Königshütte, Królewska Huta i Chorzów to to samo miasto. Wiemy, że na wieży Ratusza znajduje się galeria widokowa, a o dwunastej rozbrzmiewa z niej hejnał autorstwa Tomasza Kałwaka, chorzowskiego muzyka. Wiemy, że w Ratuszu znajduje się Urząd Miasta, a pracownicy Urzędu Miasta wiedzą już o nas, choć wszystkie informacje potrzebne do rozwiązania zadań staraliśmy się odszukać na paluszkach.
Odkryliśmy, że wchodzących do Poczty witają Słońce i Księżyc, zaś na miejscu, gdzie obecnie jest Dworzec PKP, wypływało niegdyś źródło wód leczniczych, a nasze miasto do ok. 1850 roku było uzdrowiskiem z domem kąpielowym Amalienbad, hotelami, a także muszlą koncertową – do dziś pozostała jedynie nazwa ulicy Starego Zdroju.
Uważnie kroczyliśmy ulicą Wolności, by nie przegapić jednego z sześciu istniejących dawniej w Chorzowie kin, czyli „Panoram”. To jedno z najstarszych w Polsce kin działało już przed I wojną światową. Dzięki tablicy pamiątkowej (znajdującej się przy wejściu do kina) zapamiętamy, że Franz Waxman, dyrygent i kompozytor, był zdobywcą Oskara i chorzowianinem.
Gościliśmy w Galerii MM – uważnie przyglądaliśmy się obrazom chorzowskich malarzy. Wiemy czyj obraz jest największy, a czyje najmniejsze, który chorzowski artysta maluje koty i gołębie, a przede wszystkim kim jest Pola Minster i dlaczego zniknął obraz malowany w naszej szkole.
W CHCK-u była uczta duchowa dzięki mistrzowi Piotrowi Naliwajko i jego wspaniałemu dziełu oraz panu dyrektorowi, dzięki któremu chrupaliśmy ze smakiem prince polo – bez tych kalorii nie byłoby tak łatwo dojść do celu.
Marsze sprawiły, że nie przejdziemy już obojętnie obok willi Ignacego Mościckiego – naukowca, wynalazcy, budowniczego polskiego przemysłu chemicznego i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Nasza wyprawa zakończyła się przy kościele św. Jadwigi; nie tej, która była żoną Jagiełły lecz Jadwigi Śląskiej, żony Henryka I Brodatego, matki siedmiorga dzieci, niezwykle skromnej- stąd zawsze ukazywanej boso.
I już na samym końcu ogród biblijny – ogród, w którym historia biblijna się zaczyna i kończy. Z przyjemnością biegaliśmy wśród roślin poszukując bukszpanu rosnącego w kształcie menory lub ryby, rośliny o nazwie zbliżonej do imienia jednego z Apostołów, a z jeszcze większą radością usiedliśmy w gaju oliwnym, wsłuchując się w szum Jordanu oraz historię bliższych i dalszych przodków.
Będzie o czym pamiętać i co wspominać.
Dodaj komentarz